środa, 25 września 2013
Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce!
Chcę tylko oznajmić, że wczorajszy mecz, był jednym z najlepszych, jakie widziałam w wykonaniu naszej reprezentacji, a widziałam ich trochę więcej niż dużo. Jak dla mnie, to nasi chłopcy wygrali ten mecz i dla mnie są zwycięzcami ME. Bartek Kurek ogromnie zaimponował mi swoją wypowiedzią na koniec, mówiąc, że bierze winę na siebie. Tao ostatnia akcja nie była jego winą i nie powinien tak tego przeżywać, chociaż to musiał być dla niego potworny ból. Wierzę, że w przyszłym sezonie reprezentacyjnym udowodnimy, że jesteśmy najlepszą drużyną na świecie. Jako wierny kibic, bardzo dziękuję im za determinację i walkę.
wtorek, 24 września 2013
ME!
Cześć dziewoje! Piszę do Was, bo chcę się dowiedzieć, co myślicie o ostatnich meczach! Nie wiem, jak Wy, ale ja modlę się, żeby Fabian wyszedł dzisiaj na rozegranie. Drzyzga gra świetną kombinacyjną siatkówkę i jeśli będzie grać tak, jak z Słowakami, to mamy ogromne szanse! Nasz kochany Dziku lata na boisku, a nie biega, więc chyba nie muszę więcej nic mówić :) Do meczu i POWODZENIA CHŁOPAKI! :)
poniedziałek, 9 września 2013
Pojawił się I rozdział!
Na moim nowym blogu pojawił się pierwszy rozdział. Kolejne będą znacznie dłuższe :)
http://w-obliczu-smierci.blogspot.com/
http://w-obliczu-smierci.blogspot.com/
niedziela, 1 września 2013
Epilog
2 lata
później…
Właśnie stoję przed drzwiami Ergo
Areny, na której reprezentacja USA ma się zmierzyć z moimi rodakami w
towarzyskim sparingu, który i tak wywołuje u wiernych kibiców niemałe emocje.
Na jednym policzku mam namalowaną polską flagę, a na drugim, jako żona
Amerykańskiego przyjmującego, oczywiście flagę Stanów Zjednoczonych, którą
bardzo trudno było namalować, a szczególnie gwiazdki. Widzę, jak z drugiej
strony hali wchodzą Amerykanie. Puszczam całusa na szczęście Matt’owi i wchodzę
do środka. Po chwili siedzę już w sektorze VIP’ów w koszulce Bartka Kurka, czym
trochę rozzłościłam Andersona, ale zrobiłam to oczywiście specjalnie. Wiem, że
znają się doskonale i często miałam okazję z tym zawodnikiem pogadać. Zaczyna
się mecz. Po cichu cieszę się, że pierwsze punkty zdobywają Polacy, jednak i
tak pierwszy set należał do ich przeciwników. Dwa kolejne stały się łupem
Polski, a czwarty znów dla USA. Śmiałam się jak dziecko, wywołując zdziwienie
innych ludzi, kiedy na tablicy w piątym secie ukazał się wynik 15:15. Wtedy
miałam poważny dylemat komu kibicować. Na zagrywkę wszedł Kuraś i posłał ostrą
zagrywkę w Matt’a, która była wręcz nie do odebrania. Piłka meczowa dla
Polaków. Kolejna zagrywka, tym razem w prawy róg boiska. As! – krzyczą kibice,
jednak ja wyraźnie widzę, ze piłka ląduje kilka milimetrów za linią. Amerykanie
wzięli wideo weryfikację. Out. Gramy dalej. Na zagrywce Matt. Nie trudno było
się domyślić w kogo wycelował. Bartek precyzyjnie dograł do Drzyzgi, który
sprytnie kiwnął w trzeci metr. Znowu match-ball dla naszych. Kolejna petarda do
odebrania w prezencie dla Andersona. Przyjął gdzieś na siatkę, lecz nie ma to
jak mieć na rozegraniu Kevina Hansen’a, który jedną ręką perfekcyjnie wystawił
do Holmes’a na środek. Krótka w piątą strefę i pierwsza piłka meczowa dla USA.
Pokręciłam z zadowoleniem głową i patrzyłam jak toczy się kolejna akcja.
Zatorski do Drzyzgi, a Fabian na prawy atak do Jarosza, który chyba pierwszy
raz w swojej karierze został zablokowany pojedynczym blokiem Andersona. Wolałam
nie skakać z radości przy polskim klubie kibica, w obawie o własne życie.
Jednak Paweł nie śpi w obronie. Piłka dalej w grze. Jeszcze raz rozegranie do
Jarskiego, który tym razem akcję skończył. I dalej remis. Walka punkt za punkt.
Zmiana u Polaków. Na zagrywce Ruciak. „O, to się kochanie pomęczysz”
pomyślałam, widząc przerażoną minę męża. As! Roześmiałam się. A potem… „Kolejny
as serwisowy, Polacy wygrywają 3:2 z reprezentacją Stanów Zjednoczonych”
usłyszałam głos komentatora. Poczułam się jak na lidze światowej. Siatkarze
rozdali parę autografów i po chwili naszą starą paczką, czyli Matt, Kurek,
Żygadło i ja staliśmy przed autokarem.
- Ostatni
raz takie numery… - Matt pogroził Kurkowi palcem.
- Zobaczymy.
– roześmiał się.
– A tak w
ogóle to coś ty taka ucieszona i co masz na lewym policzku? – wskazał na moją
twarz, a chłopaki, poza Andersonem wybuchli śmiechem.
- Nie
zapominaj Matt, że twoja żona jest dalej polskim kibicem. – Łukasz położył mi
rękę na ramieniu.
Tak kończy się moja historia, aż czasem chciałoby się ten
czas zatrzymać i powiedzieć „A teraz
zaczekaj”.
I w końcu Epilog. Nie spodziewałam
się, że to opowiadanie tak Wam się spodoba. Dziękuję, że czytałyście i
wytrwałyście z moimi grymasami :) Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie też przypadnie Wam do gustu,
chociaż już nie będzie o siatkówce, chociaż nie mówię, że o tym sporcie było to
moje ostatnie :) Jeszcze raz Wam dziękuję! :) Mała zmiana planów! I rozdział na nowym blogu prawdopodobnie nie pojawi się jutro. Przepraszam Was, za to, ale wystąpiły "małe" komplikacje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)