sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 8

Dni mijały w ekspresowym tempie. Moje życie rozpływało się w powietrzu. Przynajmniej Matt dotrzymywał mi towarzystwa. Przychodził, pytał jak się czuję, spełniał wszystkie moje prośby, które starałam się ograniczać. Od naszych historycznych wyznań minął cały miesiąc. Zaczęła się liga, oczywiście beze mnie w składzie, a razem z nią niekontrolowana walka z czasem. Zdawałam sobie sprawę, że prawdopodobnie tą walkę przegram. Niestety, zgodnie z przewidywaniami lekarzy, dawcy jak nie było, tak nie ma, a ja czułam się coraz gorzej. Nie chciałam jednak niepokoić innych, dlatego robiłam dobrą minę do złej gry. Pod koniec listopada postanowiłam wybrać się do lekarza. Przedzierając się przez wysokie zaspy dotarłam do szpitala i skierowałam się do gabinetu lekarskiego.

- Witam panią. – uśmiechnął  niewysoki mężczyzna w średnim wieku.

- Dzień dobry. Przyszłam na kontrolę. – po mimo złego samo poczucia, humor mi dopisywał, co było naturalnie zasługą Matt’a.

- Badania za chwilkę, a tym czasem mam dla pani wspaniałą wiadomość. – cieszył się coraz bardziej. Wyciągnął z teczki jakieś dokumenty i pokazał mi. Zaczęłam czytać wszystko, co było tam napisane.

- I jak, cieszy się pani? – spytał z radością w głosie, kiedy w moich oczach pokazały się łzy. Łzy szczęścia. Dokumenty dotyczyły osoby, która zgodziła się oddać dla mnie szpik. Nie posiadałam się ze szczęścia. Dawało mi to nadzieję, że może jednak nie wszystko stracone. 

- Tak… - wydukałam.

- Tylko jest jeden malutki problem. Będzie pani musiała wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Nie wiem, czy ma pani taką sposobność. Oczywiście potrzebna jest wiza.

- Zdaję sobie sprawę, ale znam kogoś, kto mi w tym na pewno pomoże. – uśmiechnęłam się do doktora.

- To świetnie. - Klasnął w dłonie, po czym zabrał się do badań krwi. Po godzince byłam już wolna i w podskokach podążałam do domu. Wpadłam do mieszkania i pierwsze co zrobiłam, to wybrałam numer do Matt’a. Odebrał po trzech sygnałach.

- Słucham?

- Matt, muszę ci coś powiedzieć. – cieszyłam się jak dziecko. – Spotkajmy się w kawiarni na osiedlu 
wieczorem.

- Jasne. A coś się stało? – spytał z niepokojem.

- Nic głuptasie. Całuję, papa. – wysłałam mu buziaka i zakończyłam połączenie.  

Pierwszy raz od miesiąca czułam się naprawdę szczęśliwa. Wpadłam do pokoju i zaczęłam wybierać ubrania, czego z reguły nie robię. Nie mając co ze sobą zrobić, wysprzątałam całe mieszkanie. To nic, że byłam potem wykończona. To było takie przyjemne zmęczenie.
Po kilku godzinach przyszła Irma. Od razu przekazałam jej wiadomość. Była przeszczęśliwa. Nadszedł wieczór, w związku z czym poszłam do kawiarni, porozmawiać z Andersonem.
Gdy tylko weszłam, zobaczyłam go siedzącego przy stoliku w samym rogu pomieszczenia. Podeszłam i złapałam go za rękę. Ucieszył się na mój widok.

- O czym chciałaś porozmawiać? – spytał.

- Znaleźli dawcę… - zaczęłam, ale ktoś mi przerwał, namiętnie mnie całując. Matt chciał chyba dać mi do zrozumienia, że bardzo się cieszy.

- Nie wierzę. – albo mi się wydawało, albo w jego oczach widziałam łzy.

- Tylko jest jeden problem. – mruknęłam. – Muszę zmienić miejsce leczenia na Amerykę. Nie mam wizy, ani nic z tych rzeczy…

- O to się nie martw. Wszystko ci załatwię. Moja siostra pracuje w ministerstwie.

- Naprawdę? – przytuliłam go.

- Tak. Nawet nie wiesz jak się cieszę. – rzeczywiście, nie da się opisać radości, wymalowanej na jego twarzy. – Na kiedy jej potrzebujesz?

- Jak najprędzej… - powiedziałam.

- Jeszcze dzisiaj postaram się coś zrobić. Jak się czujesz? – spytał z troską.

- Od ostatniej wizyty, fantastycznie. – tryskałam wręcz energią.

- Widziałaś Irmę i Jurija? – uśmiechnął się.

- Nie, zniknęli na cały wieczór.

- Myślisz, że można ich tak zostawić? – roześmiał się. – Mam nadzieję, że będą grzeczni.

- Oby… - mruknęłam i popatrzyłam na niego spod byka. – Kiedy kolejny mecz?

- W sobotę. – była środa, więc do kolejnego spotkania z Nowosybirskiem.

- Dacie sobie radę? – złapałam go za rękę, za co obdarzył mnie czułym uśmiechem.

- A jakby inaczej. Tym razem też będziesz wycierać boisko i wypominać mi, że robię niedokładne pompki? 
– roześmiał się.

- Powstrzymam się… - przytaknęłam. Chwilę później do Matt’a zadzwonił trener. Musiał załatwić jakąś sprawę na hali i musieliśmy wracać.

- Odwieźć cię? – spytał.

- Ależ skąd, przejdę się. Cudownie pada śnieg. – popatrzyłam w niebo, kiedy wyszliśmy z kawiarni.

- W sumie, masz rację. – popatrzył na mnie. Dostałam soczystego buziaka i musiałam się pożegnać z moim przyjmującym. Przed dwudziestą byłam w domu, pełna energii i chęci do życia, jednak trochę zmęczona. Zbliżało się Boże Narodzenie, jednak nie miałam najmniejszej ochoty wracać do Brazylii. I tak miałam je spędzić w Stanach. Może będę miała okazję spędzić Wigilię, chociaż sama ze sobą. Irma pojedzie do Moskwy, Matt też do swojej rodziny, więc zostanę sama. Odpędziłam od siebie nieprzyjemne myśli i wskoczyłam do łóżka. Wzięłam książkę, którą właśnie czytałam i wkrótce usnęłam. Śniły mi się koszmary. Pusty grób po środku potężnego cmentarza. Nie mogłam poznać, do kogo należał. Nad granitową płytą były pochylone trzy osoby. Dziewczyna i dwóch chłopaków. Już miałam zobaczyć ich twarze, kiedy ktoś gwałtownie mną szarpnął…

W końcu powracam J Z nowymi pomysłami, mam nadzieję, że się nie obraziłyście, że was porzuciłam J Obiecuję, że nadrobię zaległości!

8 komentarzy:

  1. Nareszcie powróciłaś! Cieszę się :D
    Pozytywy zawitały do opowiadania :) Mam nadzieje, że wyjazd się uda, no i oczywiście szpik przyjmie się i Monika wyzdrowieje :)
    Do następnego, pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że wróciłaś. Trochę brakowało mi Twojego opowiadania :D
    Dobrze, że dla Moniki znalazł się dawca :)Mam nadzieje,że żadnych komplikacji nie będzie.
    Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witamy ! Świetnie, że wróciłaś :) Rozdział świetny, dobrze, że znalazł się dawca :) Mam nadzieję, że żadnych komplikacji nie będzie.
    Ten sen mnie trochę wystraszył.....

    Czekam na kolejny :)

    Pozdrawiam :)
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie się cieszę, że wróciłaś z nowym rozdziałem! Który swoją drogą wyszedł wspaniały. Jak dobrze, że znalazł się dawca. Czyli teraz będzie tylko lepiej? :D Bardzo intrygująca końcówka. Mam nadzieję, że nie zwiastuje żadnych kłopotów :)
    Pozdrawiam;*
    [fighting--for--happiness.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, fajnie, dobrze,że Ci kompa w końcu naprawili ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na kolejny rozdział u mnie :)
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie wróciłaś ! Jak fajnie, już się za tobą stęskniłam :) Cieszę się, że dla Moniki znalazł się dawca i wszystko nabiera barw :) Świetny rozdział, niecierpliwie czekam na kolejny ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. www.rozegranie-na-blok.blogspot.com - 23. Zapraszamy :)

    OdpowiedzUsuń