Dni mijały w
ekspresowym tempie. Moje życie rozpływało się w powietrzu. Przynajmniej Matt
dotrzymywał mi towarzystwa. Przychodził, pytał jak się czuję, spełniał
wszystkie moje prośby, które starałam się ograniczać. Od naszych historycznych
wyznań minął cały miesiąc. Zaczęła się liga, oczywiście beze mnie w składzie, a
razem z nią niekontrolowana walka z czasem. Zdawałam sobie sprawę, że
prawdopodobnie tą walkę przegram. Niestety, zgodnie z przewidywaniami lekarzy,
dawcy jak nie było, tak nie ma, a ja czułam się coraz gorzej. Nie chciałam
jednak niepokoić innych, dlatego robiłam dobrą minę do złej gry. Pod koniec
listopada postanowiłam wybrać się do lekarza. Przedzierając się przez wysokie
zaspy dotarłam do szpitala i skierowałam się do gabinetu lekarskiego.
- Witam
panią. – uśmiechnął niewysoki mężczyzna
w średnim wieku.
- Dzień
dobry. Przyszłam na kontrolę. – po mimo złego samo poczucia, humor mi
dopisywał, co było naturalnie zasługą Matt’a.
- Badania za
chwilkę, a tym czasem mam dla pani wspaniałą wiadomość. – cieszył się coraz
bardziej. Wyciągnął z teczki jakieś dokumenty i pokazał mi. Zaczęłam czytać
wszystko, co było tam napisane.
- I jak,
cieszy się pani? – spytał z radością w głosie, kiedy w moich oczach pokazały
się łzy. Łzy szczęścia. Dokumenty dotyczyły osoby, która zgodziła się oddać dla
mnie szpik. Nie posiadałam się ze szczęścia. Dawało mi to nadzieję, że może
jednak nie wszystko stracone.
- Tak… -
wydukałam.
- Tylko jest
jeden malutki problem. Będzie pani musiała wyjechać do Stanów Zjednoczonych.
Nie wiem, czy ma pani taką sposobność. Oczywiście potrzebna jest wiza.
- Zdaję
sobie sprawę, ale znam kogoś, kto mi w tym na pewno pomoże. – uśmiechnęłam się
do doktora.
- To
świetnie. - Klasnął w dłonie, po czym zabrał się do badań krwi. Po godzince
byłam już wolna i w podskokach podążałam do domu. Wpadłam do mieszkania i
pierwsze co zrobiłam, to wybrałam numer do Matt’a. Odebrał po trzech sygnałach.
- Słucham?
- Matt,
muszę ci coś powiedzieć. – cieszyłam się jak dziecko. – Spotkajmy się w
kawiarni na osiedlu
wieczorem.
- Jasne. A
coś się stało? – spytał z niepokojem.
- Nic
głuptasie. Całuję, papa. – wysłałam mu buziaka i zakończyłam połączenie.
Pierwszy raz
od miesiąca czułam się naprawdę szczęśliwa. Wpadłam do pokoju i zaczęłam
wybierać ubrania, czego z reguły nie robię. Nie mając co ze sobą zrobić,
wysprzątałam całe mieszkanie. To nic, że byłam potem wykończona. To było takie
przyjemne zmęczenie.
Po kilku
godzinach przyszła Irma. Od razu przekazałam jej wiadomość. Była
przeszczęśliwa. Nadszedł wieczór, w związku z czym poszłam do kawiarni,
porozmawiać z Andersonem.
Gdy tylko
weszłam, zobaczyłam go siedzącego przy stoliku w samym rogu pomieszczenia.
Podeszłam i złapałam go za rękę. Ucieszył się na mój widok.
- O czym
chciałaś porozmawiać? – spytał.
- Znaleźli
dawcę… - zaczęłam, ale ktoś mi przerwał, namiętnie mnie całując. Matt chciał
chyba dać mi do zrozumienia, że bardzo się cieszy.
- Nie
wierzę. – albo mi się wydawało, albo w jego oczach widziałam łzy.
- Tylko jest
jeden problem. – mruknęłam. – Muszę zmienić miejsce leczenia na Amerykę. Nie
mam wizy, ani nic z tych rzeczy…
- O to się
nie martw. Wszystko ci załatwię. Moja siostra pracuje w ministerstwie.
- Naprawdę?
– przytuliłam go.
- Tak. Nawet
nie wiesz jak się cieszę. – rzeczywiście, nie da się opisać radości,
wymalowanej na jego twarzy. – Na kiedy jej potrzebujesz?
- Jak
najprędzej… - powiedziałam.
- Jeszcze
dzisiaj postaram się coś zrobić. Jak się czujesz? – spytał z troską.
- Od
ostatniej wizyty, fantastycznie. – tryskałam wręcz energią.
- Widziałaś
Irmę i Jurija? – uśmiechnął się.
- Nie,
zniknęli na cały wieczór.
- Myślisz,
że można ich tak zostawić? – roześmiał się. – Mam nadzieję, że będą grzeczni.
- Oby… -
mruknęłam i popatrzyłam na niego spod byka. – Kiedy kolejny mecz?
- W sobotę.
– była środa, więc do kolejnego spotkania z Nowosybirskiem.
- Dacie
sobie radę? – złapałam go za rękę, za co obdarzył mnie czułym uśmiechem.
- A jakby
inaczej. Tym razem też będziesz wycierać boisko i wypominać mi, że robię
niedokładne pompki?
– roześmiał się.
-
Powstrzymam się… - przytaknęłam. Chwilę później do Matt’a zadzwonił trener.
Musiał załatwić jakąś sprawę na hali i musieliśmy wracać.
- Odwieźć
cię? – spytał.
- Ależ skąd,
przejdę się. Cudownie pada śnieg. – popatrzyłam w niebo, kiedy wyszliśmy z
kawiarni.
- W sumie,
masz rację. – popatrzył na mnie. Dostałam soczystego buziaka i musiałam się
pożegnać z moim przyjmującym. Przed dwudziestą byłam w domu, pełna energii i
chęci do życia, jednak trochę zmęczona. Zbliżało się Boże Narodzenie, jednak
nie miałam najmniejszej ochoty wracać do Brazylii. I tak miałam je spędzić w
Stanach. Może będę miała okazję spędzić Wigilię, chociaż sama ze sobą. Irma
pojedzie do Moskwy, Matt też do swojej rodziny, więc zostanę sama. Odpędziłam
od siebie nieprzyjemne myśli i wskoczyłam do łóżka. Wzięłam książkę, którą
właśnie czytałam i wkrótce usnęłam. Śniły mi się koszmary. Pusty grób po środku
potężnego cmentarza. Nie mogłam poznać, do kogo należał. Nad granitową płytą
były pochylone trzy osoby. Dziewczyna i dwóch chłopaków. Już miałam zobaczyć
ich twarze, kiedy ktoś gwałtownie mną szarpnął…
Nareszcie powróciłaś! Cieszę się :D
OdpowiedzUsuńPozytywy zawitały do opowiadania :) Mam nadzieje, że wyjazd się uda, no i oczywiście szpik przyjmie się i Monika wyzdrowieje :)
Do następnego, pozdrawiam! :D
Dobrze, że wróciłaś. Trochę brakowało mi Twojego opowiadania :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że dla Moniki znalazł się dawca :)Mam nadzieje,że żadnych komplikacji nie będzie.
Do następnego ;)
Witamy ! Świetnie, że wróciłaś :) Rozdział świetny, dobrze, że znalazł się dawca :) Mam nadzieję, że żadnych komplikacji nie będzie.
OdpowiedzUsuńTen sen mnie trochę wystraszył.....
Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam :)
http://zwyklyczas.blogspot.com/
Strasznie się cieszę, że wróciłaś z nowym rozdziałem! Który swoją drogą wyszedł wspaniały. Jak dobrze, że znalazł się dawca. Czyli teraz będzie tylko lepiej? :D Bardzo intrygująca końcówka. Mam nadzieję, że nie zwiastuje żadnych kłopotów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
[fighting--for--happiness.blogspot.com]
Fajnie, fajnie, dobrze,że Ci kompa w końcu naprawili ;))
OdpowiedzUsuńzapraszam na kolejny rozdział u mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://zwyklyczas.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Nareszcie wróciłaś ! Jak fajnie, już się za tobą stęskniłam :) Cieszę się, że dla Moniki znalazł się dawca i wszystko nabiera barw :) Świetny rozdział, niecierpliwie czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
www.rozegranie-na-blok.blogspot.com - 23. Zapraszamy :)
OdpowiedzUsuń