- Jak się
nazywasz? – spytałam dziewczynkę.
- Alice. –
wychlipała.
- Powiesz
nam jak się czujesz? – spytałam, zerkając na stojących nade mną lekarzy. Mała
nie powiedziała zbyt wiele. Jedynie pokręciła głową.
- Why? –
dodała Jonson. Alice podniosła na nią wzrok i ponownie się rozpłakała. Lekarka
się poddała i unosząc dłonie w geście kapitulacji wyszła do innego
pomieszczenia.
- A może
pójdziesz ze mną do pokoju i powiesz mi, jeśli będziesz chciała. – lekarze
chcieliby wyciągnąć od roztrzęsionego dziecka wszystko na raz, a tak się
składa, że ja przez te kilka lat też zdobyłam jakieś doświadczenie. Dziewczynka
przytaknęła. Wzięła mnie za rękę i razem poszłyśmy do mojej sali. Posadziłam
małą na łóżku i rozpoczęłam swój wywiad.
- Co się
stało? – spytałam kucając przed nią.
- Nie wiem…
Wjechało w nas inne auto. – powiedziała. No tak. Przecież nie zda mi
sprawozdania z wypadku.
- A
pamiętasz, kto nim jechał? – pokręciła główką.
- A co to
był za samochód?
- Taki duży,
czerwony. – szepnęła, a ja uniosłam palec do góry i zapisałam spostrzeżenie w
notesie. Czułam się jak James Bond, ale tylko ja mogłam tu jakoś pomóc, dopóki
nie ściągną tłumacza.
- Mieszkasz
tutaj, bo jesteś z Polski, prawda? – ponownie zapytałam.
- Tak. Od
urodzenia.
- Rozumiem.
I nie znasz angielskiego? – zdziwiłam się.
-Nie. Tylko
troszkę. Chodzę do szkoły, gdzie mówią po polsku.
- Aha. To
wyjaśnia sprawę. – uśmiechnęłam się. – A ile masz lat?
- 7
- Czyli
chodzisz do pierwszej klasy?
- Tak.
- A masz tu
jakąś rodzinę?
- Tak. Moim
wujkiem jest ten znany… – przerwała jej doktor Jonson, wchodząc do sali i
biorąc Alice na badania. Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Dwa
nieodebrane połączenia od Matt’a. Zadzwoniłam do niego. Za chwilę usłyszałam znajomy
głos, jednak tym razem był jakiś inny.
- Cześć
Matt, dzwoniłeś.
- Tak. Stało
się coś strasznego…
- Matthew.
Co jest? – przestraszyłam się.
- Moja
siostra zginęła w wypadku samochodowym. – czułam, ze się rozpłakał.
- O mój Boże…
Tak strasznie mi przykro. - przeraziłam
się i nic więcej nie mogłam powiedzieć.
- Po jutrze
ma być jej pogrzeb. Nie dostanę się do Buffalo
w parę godzin. Monika, proszę cię, jesteś w Bostonie. Jedź tam za mnie.
Moi rodzice cię znają. Mówiłem im o tobie. Będziesz jak rodzina, błagam cię…
- Oczywiście
Matt. Postaram się tam dotrzeć. O której i gdzie będzie pogrzeb? – niestety czekała
mnie jeszcze jedna przykra przeprawa przed przeszczepem. Wzięłam się w garść i
spisałam wszystkie informacje.
Rozłączyłam się, a potem zaczęłam szukać
jakiegoś taniego biletu z Bostonu do Buffalo. Zamówiłam lot o godzinie osiemnastej,
kolejnego dnia.
Poszłam wziąć
kąpiel i położyłam się spać.
Rano znowu obudziła mnie doktor Jonson z młodą
pacjentką. Dziewczynka była na mnie skazana, jednak mnie to nie martwiło. W
końcu uwielbiałam dzieci. Wstałam, ubrałam się i zjadłam niewielkie śniadanie, poczym
poszłam do Alice.
- Co
porabiamy? – wzięłam ja za rękę i skierowałam się w stronę plaży.
- Lecę dzisiaj
wieczorem na pogrzeb rodziców. – powiedziała smutno.
- A dokąd? –
w mojej głowie zaczęły snuć się pewne przypuszczenia.
- Do
Bufallo. – poczułam się, jakby strzelił we mnie piorun. Dlaczego Matt nic nie
wspomniał o mężu i dziecku swojej siostry? Czy był aż tak bezduszny, żeby nie
interesować się losem siostrzenicy?
- Ach tak…
Bo wiesz, tak się składa, że ja też tam jadę.
- Naprawdę?
Samolotem?
- Tak.
Dzisiaj o osiemnastej. Zgadza się?
-
Oczywiście. – Alice rzuciła mi się na szyję, jednak mi nie było w cale się z
czego cieszyć.
Przed
wylotem zadzwoniłam do Andersona. Chciałam wyjaśnić całą tą sytuację.
- Cześć
Monia, lecisz za godzinę, tak?
- Tak. Jest
coś, o czym musimy porozmawiać. Twoja siostra miała córkę i męża, prawda?
- Tak. Oboje
zginęli… - powiedział nostalgicznym głosem.
- A właśnie,
że nie…
Przepraszam, że dodaję dzisiaj, ale
stwierdziłam, że ten rozdział wymaga poprawek, więc jeszcze chwilę nad nim
popracowałam. Jadę w Niedzielę do Grecji i nie jestem pewna, czy dam radę
dodawać tam rozdziały. Wi-fi podobno jest, tylko nie wiadomo jak z prędkością Internetu…
Jak się nastawiacie na mecze z Bułgarią? J
Świat jest taki mały..Jaki "przypadek" spotkał Monikę i Andersona.
OdpowiedzUsuńDo następnego, pozdrawiam ;)
Wow. Coraz więcej niespodzianek. I coraz bardziej jestem ciekawa, co dalej :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na drugi rozdział: http://spojrzeniem-wyznawaj-mi-milosc.blogspot.com/2013/07/rozdzia-2.html :))
OdpowiedzUsuń"Świat jest taki mały ..." tyle niespodzianek tutaj, ale to dobrze, bo to nadaje ciekawości opowiadaniu :)
OdpowiedzUsuńMiłej zabawy :)
Ściskam :*
http://zwyklyczas.blogspot.com/
ZAPRASZAM NA TRZECI ROZDZIAŁ: http://spojrzeniem-wyznawaj-mi-milosc.blogspot.com/2013/07/rozdzia-3.html
OdpowiedzUsuń