czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 11

- Jak się nazywasz? – spytałam dziewczynkę.
- Alice. – wychlipała.
- Powiesz nam jak się czujesz? – spytałam, zerkając na stojących nade mną lekarzy. Mała nie powiedziała zbyt wiele. Jedynie pokręciła głową.
- Why? – dodała Jonson. Alice podniosła na nią wzrok i ponownie się rozpłakała. Lekarka się poddała i unosząc dłonie w geście kapitulacji wyszła do innego pomieszczenia.
- A może pójdziesz ze mną do pokoju i powiesz mi, jeśli będziesz chciała. – lekarze chcieliby wyciągnąć od roztrzęsionego dziecka wszystko na raz, a tak się składa, że ja przez te kilka lat też zdobyłam jakieś doświadczenie. Dziewczynka przytaknęła. Wzięła mnie za rękę i razem poszłyśmy do mojej sali. Posadziłam małą na łóżku i rozpoczęłam swój wywiad.
- Co się stało? – spytałam kucając przed nią.
- Nie wiem… Wjechało w nas inne auto. – powiedziała. No tak. Przecież nie zda mi sprawozdania z wypadku.
- A pamiętasz, kto nim jechał? – pokręciła główką.
- A co to był za samochód?
- Taki duży, czerwony. – szepnęła, a ja uniosłam palec do góry i zapisałam spostrzeżenie w notesie. Czułam się jak James Bond, ale tylko ja mogłam tu jakoś pomóc, dopóki nie ściągną tłumacza.
- Mieszkasz tutaj, bo jesteś z Polski, prawda? – ponownie zapytałam.
- Tak. Od urodzenia.
- Rozumiem. I nie znasz angielskiego? – zdziwiłam się.
-Nie. Tylko troszkę. Chodzę do szkoły, gdzie mówią po polsku.
- Aha. To wyjaśnia sprawę. – uśmiechnęłam się. – A ile masz lat?
- 7
- Czyli chodzisz do pierwszej klasy?
- Tak.
- A masz tu jakąś rodzinę?
- Tak. Moim wujkiem jest ten znany… – przerwała jej doktor Jonson, wchodząc do sali i biorąc Alice na badania. Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Dwa nieodebrane połączenia od Matt’a. Zadzwoniłam do niego. Za chwilę usłyszałam znajomy głos, jednak tym razem był jakiś inny.
- Cześć Matt, dzwoniłeś.
- Tak. Stało się coś strasznego…
- Matthew. Co jest? – przestraszyłam się.
- Moja siostra zginęła w wypadku samochodowym. – czułam, ze się rozpłakał.
- O mój Boże…  Tak strasznie mi przykro. - przeraziłam się i nic więcej nie mogłam powiedzieć.
- Po jutrze ma być jej pogrzeb. Nie dostanę się do Buffalo  w parę godzin. Monika, proszę cię, jesteś w Bostonie. Jedź tam za mnie. Moi rodzice cię znają. Mówiłem im o tobie. Będziesz jak rodzina, błagam cię…
- Oczywiście Matt. Postaram się tam dotrzeć. O której i gdzie będzie pogrzeb? – niestety czekała mnie jeszcze jedna przykra przeprawa przed przeszczepem. Wzięłam się w garść i spisałam wszystkie informacje. 

Rozłączyłam się, a potem zaczęłam szukać jakiegoś taniego biletu z Bostonu do Buffalo. Zamówiłam lot o godzinie osiemnastej, kolejnego dnia.
Poszłam wziąć kąpiel i położyłam się spać. 
Rano znowu obudziła mnie doktor Jonson z młodą pacjentką. Dziewczynka była na mnie skazana, jednak mnie to nie martwiło. W końcu uwielbiałam dzieci. Wstałam, ubrałam się i zjadłam niewielkie śniadanie, poczym poszłam do Alice.
- Co porabiamy? – wzięłam ja za rękę i skierowałam się w stronę plaży.
- Lecę dzisiaj wieczorem na pogrzeb rodziców. – powiedziała smutno.
- A dokąd? – w mojej głowie zaczęły snuć się pewne przypuszczenia.
- Do Bufallo. – poczułam się, jakby strzelił we mnie piorun. Dlaczego Matt nic nie wspomniał o mężu i dziecku swojej siostry? Czy był aż tak bezduszny, żeby nie interesować się losem siostrzenicy?
- Ach tak… Bo wiesz, tak się składa, że ja też tam jadę.
- Naprawdę? Samolotem?
- Tak. Dzisiaj o osiemnastej. Zgadza się?
- Oczywiście. – Alice rzuciła mi się na szyję, jednak mi nie było w cale się z czego cieszyć.

Przed wylotem zadzwoniłam do Andersona. Chciałam wyjaśnić całą tą sytuację.
- Cześć Monia, lecisz za godzinę, tak?
- Tak. Jest coś, o czym musimy porozmawiać. Twoja siostra miała córkę i męża, prawda?
- Tak. Oboje zginęli… - powiedział nostalgicznym głosem.
- A właśnie, że nie…


Przepraszam, że dodaję dzisiaj, ale stwierdziłam, że ten rozdział wymaga poprawek, więc jeszcze chwilę nad nim popracowałam. Jadę w Niedzielę do Grecji i nie jestem pewna, czy dam radę dodawać tam rozdziały. Wi-fi podobno jest, tylko nie wiadomo jak z prędkością Internetu… Jak się nastawiacie na mecze z Bułgarią? J

5 komentarzy:

  1. Świat jest taki mały..Jaki "przypadek" spotkał Monikę i Andersona.
    Do następnego, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Coraz więcej niespodzianek. I coraz bardziej jestem ciekawa, co dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na drugi rozdział: http://spojrzeniem-wyznawaj-mi-milosc.blogspot.com/2013/07/rozdzia-2.html :))

    OdpowiedzUsuń
  4. "Świat jest taki mały ..." tyle niespodzianek tutaj, ale to dobrze, bo to nadaje ciekawości opowiadaniu :)

    Miłej zabawy :)


    Ściskam :*
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ZAPRASZAM NA TRZECI ROZDZIAŁ: http://spojrzeniem-wyznawaj-mi-milosc.blogspot.com/2013/07/rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń