poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Prolog


Po wakacjach w gorącej Brazylii, znowu znalazłam się w lodowatej Rosji. Tu nawet w październiku czerwony słupek termometru skacze w okolicach zera. Krajobraz? Jako romantyczka powiem, że inspirujący, ale każdy inny człowiek na moim miejscu powiedziałby, że  to pustkowie, gdzie jedyną formą szaty roślinnej jest gęsta tajga i niziutkie krzewinki, najczęściej pokryte szronem lub po prostu śniegiem. Słońce czasami wygląda zza chmur, jednak najwyraźniej ta część kontynentu Euroazjatyckiego go nie obchodzi. Kawałka pagórka nie uraczysz, jeziora jak na razie również. Mogę się nacieszyć jedynie Wołgą, która płynie całkiem niedaleko. Przyznam się, że ciekawie się żyje w pobliżu miejsc, które dotychczas spotykało się jedynie na kartkach podręcznika do geografii. Przyzwyczaiłam się do życia w tym ogromnym państwie. Język umiem jak polski, angielski, czy portugalski, znalazłam przyjemność w lepieniu bałwana i jeździe na nartach. Tylko jedna rzecz mi przeszkadza. Jako córka rdzennego Brazylijczyka mam bardzo ciemną karnację, ciemnobrązowe oczy i czarne jak heban włosy, przez co zwracam uwagę przechodniów. Najgorzej jest w zimie. Na tle bielutkiego śniegu, wyglądam jak murzynka, ale zbytnio się tym nie przejmuję. Nigdy nie byłam i mam nadzieję, że nie będę dyskryminowana przez mój kolor skóry czy włosów. Na uniwersytecie i w drużynie wszyscy mnie akceptują, z czego się bardzo cieszę. Kocham sport, gram w piłkę ręczną, a czasami wybieram się na mecze siatkówki razem z Irmą. Szkoda, że nie jest to tak popularny sport jak w Polsce. Razem z moją mamą często chodziłam na mecze Asseco albo Bełchatowa. Atmosfera na meczach była nie do opisania, za to tutaj kibiców jest tyle co na lekarstwo.

Będąc w Brazylii zamówiłam sobie nuty i nawiozłam tutaj całe teczki. Przynajmniej będę miała co robić między egzaminami i meczami. Mój ojciec uważa, że gra na fortepianie to strata czasu, a przede wszystkim pieniędzy, dlatego nigdy nie wspierał mnie w moim zamiłowaniu do muzyki. Mama zawsze była po mojej stronie, zostawała po godzinach w pracy, żeby opłacić mi lekcje gry na fortepianie, niestety umarła jak miałam czternaście lat i tak też skończyła się bajka, a zaczął horror. Mój ojciec pił i wcale nie przejmował się śmiercią mamy. To najbardziej mnie bolało. Ożenił się ponownie, a ja skończyłam w szkole z internatem. „Przyznał  się” do mnie dopiero wtedy, kiedy zostałam mistrzynią kraju w piłce ręcznej i ukończyłam szkołę z najlepszym wynikiem. Jednak to nie trwało długo. Kiedy powiedziałam mu, że chcę iść na studia, stwierdził, że jestem niepoważna, że nie będzie mnie już nigdy opłacać, a tym bardziej wspierać i pomagać. Najbardziej zabolało mnie to, że obraził przy tym moją mamę, która zawsze chciała, żebym spełniała swoje marzenia. Dlatego właśnie nie zostałam w Brazylii. Postanowiłam odciąć się od całej rodziny, która nigdy mnie nie kochała. W Polsce nikogo nie miałam, a Rosja wydawała mi się idealnym miejscem, ze względu na to, że zawsze mnie interesowała. Brat mojej koleżanki ze szkoły pracował w ministerstwie i pomógł mi szybko załatwić wizę. Tak więc już czwarty rok jestem w tym kraju, jak na razie zadowolona. Poznałam Irmę, z którą dogaduję się doskonale. Mieszkamy razem w jednym malutkim mieszkaniu, ponieważ nie stać nas na większe. Niedawno zaczęłam szukać pracy, bo ledwo wiążemy koniec z końcem, ale dla chcącego nic trudnego. Kilka razy zagrałam w filharmonii na koncertach, za co dostałam niezłą sumkę. Irma za to robi piękne zdjęcia i dorabia sobie u fotografa, jako asystentka. Pomimo nawału roboty, zawsze znajdujemy czas na treningi i mecze w ręczną, która jest naszą ogromną pasją.

Prolog gotowy :) Mam nadzieję, że blog będzie się podobał. Domyślacie się, kim jest „On”? :)

1 komentarz:

  1. Dopiero co znalazłam tego bloga. Prolog bardzo mi się podobał :) fajnie piszesz ^^ liczę że reszta też będzie tak dobra...... co ją mówię hehe na pewno będzie ;D

    OdpowiedzUsuń