Po wakacjach w gorącej Brazylii, znowu znalazłam się w
lodowatej Rosji. Tu nawet w październiku czerwony słupek termometru skacze w
okolicach zera. Krajobraz? Jako romantyczka powiem, że inspirujący, ale każdy
inny człowiek na moim miejscu powiedziałby, że
to pustkowie, gdzie jedyną formą szaty roślinnej jest gęsta tajga i
niziutkie krzewinki, najczęściej pokryte szronem lub po prostu śniegiem. Słońce
czasami wygląda zza chmur, jednak najwyraźniej ta część kontynentu
Euroazjatyckiego go nie obchodzi. Kawałka pagórka nie uraczysz, jeziora jak na
razie również. Mogę się nacieszyć jedynie Wołgą, która płynie całkiem
niedaleko. Przyznam się, że ciekawie się żyje w pobliżu miejsc, które
dotychczas spotykało się jedynie na kartkach podręcznika do geografii. Przyzwyczaiłam
się do życia w tym ogromnym państwie. Język umiem jak polski, angielski, czy
portugalski, znalazłam przyjemność w lepieniu bałwana i jeździe na nartach.
Tylko jedna rzecz mi przeszkadza. Jako córka rdzennego Brazylijczyka mam bardzo
ciemną karnację, ciemnobrązowe oczy i czarne jak heban włosy, przez co zwracam
uwagę przechodniów. Najgorzej jest w zimie. Na tle bielutkiego śniegu, wyglądam
jak murzynka, ale zbytnio się tym nie przejmuję. Nigdy nie byłam i mam
nadzieję, że nie będę dyskryminowana przez mój kolor skóry czy włosów. Na
uniwersytecie i w drużynie wszyscy mnie akceptują, z czego się bardzo cieszę. Kocham
sport, gram w piłkę ręczną, a czasami wybieram się na mecze siatkówki razem z
Irmą. Szkoda, że nie jest to tak popularny sport jak w Polsce. Razem z moją
mamą często chodziłam na mecze Asseco albo Bełchatowa. Atmosfera na meczach była
nie do opisania, za to tutaj kibiców jest tyle co na lekarstwo.
Będąc w Brazylii zamówiłam sobie nuty i nawiozłam tutaj całe
teczki. Przynajmniej będę miała co robić między egzaminami i meczami. Mój
ojciec uważa, że gra na fortepianie to strata czasu, a przede wszystkim
pieniędzy, dlatego nigdy nie wspierał mnie w moim zamiłowaniu do muzyki. Mama
zawsze była po mojej stronie, zostawała po godzinach w pracy, żeby opłacić mi
lekcje gry na fortepianie, niestety umarła jak miałam czternaście lat i tak też
skończyła się bajka, a zaczął horror. Mój ojciec pił i wcale nie przejmował się
śmiercią mamy. To najbardziej mnie bolało. Ożenił się ponownie, a ja skończyłam
w szkole z internatem. „Przyznał się” do
mnie dopiero wtedy, kiedy zostałam mistrzynią kraju w piłce ręcznej i
ukończyłam szkołę z najlepszym wynikiem. Jednak to nie trwało długo. Kiedy powiedziałam
mu, że chcę iść na studia, stwierdził, że jestem niepoważna, że nie będzie mnie
już nigdy opłacać, a tym bardziej wspierać i pomagać. Najbardziej zabolało mnie
to, że obraził przy tym moją mamę, która zawsze chciała, żebym spełniała swoje
marzenia. Dlatego właśnie nie zostałam w Brazylii. Postanowiłam odciąć się od
całej rodziny, która nigdy mnie nie kochała. W Polsce nikogo nie miałam, a
Rosja wydawała mi się idealnym miejscem, ze względu na to, że zawsze mnie
interesowała. Brat mojej koleżanki ze szkoły pracował w ministerstwie i pomógł
mi szybko załatwić wizę. Tak więc już czwarty rok jestem w tym kraju, jak na
razie zadowolona. Poznałam Irmę, z którą dogaduję się doskonale. Mieszkamy
razem w jednym malutkim mieszkaniu, ponieważ nie stać nas na większe. Niedawno
zaczęłam szukać pracy, bo ledwo wiążemy koniec z końcem, ale dla chcącego nic
trudnego. Kilka razy zagrałam w filharmonii na koncertach, za co dostałam
niezłą sumkę. Irma za to robi piękne zdjęcia i dorabia sobie u fotografa, jako
asystentka. Pomimo nawału roboty, zawsze znajdujemy czas na treningi i mecze w
ręczną, która jest naszą ogromną pasją.
Prolog gotowy :) Mam
nadzieję, że blog będzie się podobał. Domyślacie się, kim jest „On”? :)
Dopiero co znalazłam tego bloga. Prolog bardzo mi się podobał :) fajnie piszesz ^^ liczę że reszta też będzie tak dobra...... co ją mówię hehe na pewno będzie ;D
OdpowiedzUsuń