poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 3


- Monika! – uśmiechnął się Matt i podał mi rękę, żebym wyszła z wody. Oczywiście nie trzeba było mnie długo prosić. Za chwilę z basenu wygrzebała się również Irma. Anderson przyszedł z Jurijem Bierieżko. Arkadiewna wyglądała przy nich jak karzełek, ale cóż, nawet moje metr osiemdziesiąt to mało przy takich mutantach. Przywitałyśmy się z siatkarzami, a korzystając  z okazji przedstawiłam im moją nieśmiałą Irmę. Dziewczyna mało się odzywała, czego powodem był prawdopodobnie przeszywający wzrok Jurija. Chłopak nie spuszczał jej z oczu.
- Co powiecie na małe zawody? – spytał Anderson, niemiłosiernie się do mnie szczerząc.
- Nie, no dajcie spokój… Nie chcę drugi raz przegrać. – Irma odzyskała dar mowy.
- Tym razem nie mam z tobą szans. – powiedziałam do Arkadiewnej, po czym ustawiłam się przy stopniu.
- Jedziemy sztafetą? – spytał Jurij.
- Dobra, tylko ja jestem… - zaczęła Irma, ale nie dokończyła, bo siatkarz jej przerwał.
- Ja płynę z panną Arkadiewną, a Matt z Moniką i wszystko jasne. – słodko się uśmiechnął do swojej „partnerki”. Popatrzyliśmy się na siebie z Andersonem i zaczęliśmy się śmiać.
Ponieważ nie chciało nam się specjalnie męczyć, każdy przepłynął tylko dwa baseny. Okazało się, że Matt minął się z powołaniem, bo pływa jak mistrz olimpijski. Cudem wygrali nasi rywale, ale to tylko dlatego, ze Anderson opił się wody i zatrzymał się w połowie basenu. Biedaczek…
- Pić ci się zachciało? – spytałam przez śmiech.
- Bardzo śmieszne. Szkoda, że cały czas nadrabiałem. – zbulwersował się przyjmujący.
- Już się tak nie złość. My już wracamy z Irmą, bo nam się godzina kończy. – powiedziałam, zerkając na Arkadiewną, która odetchnęła z ulgą na tą wieść. Wyszłyśmy z basenu, machając chłopakom na pożegnanie.
- O mój Boże, co za ulga… - sapnęła Irma, kiedy stanęłyśmy przed wejściem do parku.
- Co cię tak zmęczyło? – uśmiechnęłam się.
- Widziałaś jak on się na mnie patrzył? – powiedziała z obrzydzeniem.
- Spodobałaś mu się.
- Niestety… - warknęła.
- Oj Irma, czemu jesteś taka niedostępna. Nie wszyscy faceci są przecież jak… - nie dokończyłam, gdyż przysłowiowo „ugryzłam się w język”.
- Możesz mi łaskawie o nim nie przypominać? To stare dzieje. Chodźmy lepiej do domu.
Wróciłyśmy do mieszkania, wysuszyłyśmy porządnie włosy i poszłyśmy pobiegać. Nasz plan na dzisiejszy dzień powoli się realizował. Biegałyśmy różnymi uliczkami ponad dwie godziny. Do domu wpadłyśmy wymęczone i zdyszane.
- Ty dziś gotujesz. – wysapałam do Irmy.
- Stawiam coś na wynos, nie mam siły stać jeszcze przed kuchenką…
- Miała być jeszcze siłownia. – uśmiechnęłam się.
- Daj mi spokój. – Irma złapała jednego buta, którego przed chwilą ściągnęła i rzuciła we mnie z całą siłą.
- Widzę, że domagasz się, żebym ci oddała. – roześmiałam się.
- Lepiej nie… - krzyknęła, po czym wpadła do swojego pokoju i zamknęła się na klucz. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i poszłam do siebie. Przebrałam się w wygodne ubrania i zasiadłam do notatek z wykładów. Było tego bardzo sporo. Czytałam, kułam, chyba ponad trzy godziny, ale i tak prawie nic nie wchodziło mi do głowy. Ciągle myślałam o zbliżającej się lidze. Nie mogłam sie doczekać najbliższych treningów, meczy. Czułam, że w tym roku moje życie się zmieni, pod wieloma względami. Siedziałam tak zamyślona i wgapiona w ścianę, kiedy do pokoju wparowała Irma.
- Chińszczyzna czy ostre skrzydełka? – oparła się o próg i wyciągnęła z kieszeni kartkę, na której miała zamiar napisać moje zamówienie.
- A co ty w kelnerkę się bawisz? – roześmiałam się.
- Jasne, a nie mogę? To co sobie życzysz?
- No to dawaj sushi… - powiedziałam bez namysłu.
- Serio? – wytrzeszczyła oczy.
- Jasne.
- Założę się, że tego nie tkniesz. – powiedziała z przekonaniem.
- O co? – podpuszczałam ją. – Umówisz się z Jurijem, jeśli wpakuję w siebie surowego łososia?
- I tak nie zjesz, więc dlaczego miałabym się nie założyć. Zakład przyjmuję.
- No to tnij. – podałam jej rękę i za chwilę Irma wyciągnęła telefon i zamówiła jedzonko. Później weszła do mnie do pokoju i zaczęła wylewać z siebie potok słów.
- Ty myślisz, że serio mu się podobam? – położyła się na łóżku i utkwiła wzrok w palmie na suficie.
- Na pewno… - uśmiechnęłam się, nie odrywając wzroku z atlasu biologicznego.
- Ale przecież sportowcy to kobieciarze… - krążyła wokół tematu.
- Zazwyczaj, ale są też ci porządni.
- A myślisz, że Jurij jest porządny? – kontynuowała, a mi zachciało się śmiać.
- Tak mi się wydaje. Bo w sumie dlaczego nie miałby taki być... Ale przecież nawet nie wiesz jeszcze, czy coś do ciebie czuje. – powiedziałam po chwili namysłu.
- Ale ja się ciebie tak pytam, no wiesz… na zapas. – uniosła wskazujący palec do góry, na co przytaknęłam. – Może ten nieszczęsny mecz to nie jest taki zły pomysł… Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – krzyknęła, widząc jak wpatruję się w zapisane kartki papieru.
- Ależ oczywiście! – broniłam się. – Idź otwórz, bo chyba nasze żarełko przyjechało. – Uratował mnie dzwonek do drzwi. Po chwili Irma wróciła z dwoma opakowaniami, a w jednym z nich znalazło się moje sushi.
- No proszę. Jedz. – podała mi pałeczki z triumfalnym uśmiechem na ustach. Ja natomiast, jakby nigdy nic, wzięłam pierwszy kęs do ust, potem drugi i z uwagą przyglądałam się Arkadiewnej, która z zachwytu, a może i ze zdziwienia otworzyła usta.
- Zamknij paszczę, bo ci krowa nasika. – mruknęłam i zaczęłam się śmiać.
- O mój boże, to jednak będę się musiała z nim chyba umówić. – powiedziała zmartwiona. – Błagam, miej litość. Zrobię wszystko, tylko nie to! – załamała się.
- Pomyślę o tym… - uśmiechnęłam się i kontynuowałam swoją kolację, która tak naprawdę była paskudna…

Co słychać? SOVIA MISTRZEM! Jestem przeszczęśliwa. A wy komu kibicujecie? Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale miałam małe problemy techniczne oraz brak czasu. A w niedzielę wieczorem był finał i chyba wszystkie rozumiecie, że musiałam wspierać moją kochaną Resovię :)

6 komentarzy:

  1. Świetny !
    Oj, ja nie wątpię, że jej życie się zmieni. Chyba nawet wiem dzięki komu :D
    A co do tego komu kibicuję...MISTRZ MISTRZ RESOVIA ! i wszystko jasne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie jestem Resoviaczką ale za to uważam, że twój blog jest świetny. Czekam na dalsze losy Matta i Moniki, a w wolnych chwilach zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział, super opowiadanie ;)
    faktycznie mało jest z Mattem ;p
    informuj mnie jak możesz na : 2318254
    ~Asiaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno zaczyna się bardzo fajnie!! Jest naprawdę super, prosiłabym o więcej:)

    Zapraszam także do siebie blog rusza od piątku http://wszystko-ma-jakis-powod.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń