- Jak to
nie? – Matt prawie krzyczał to telefonu.
- Matt,
twoja siostrzenica siedzi tutaj, ze mną. – powiedziałam ucieszona.
- Ale jak
to?
- Ona jedna
się uratowała, musisz coś zrobić. Albo
twoi rodzice się nią zajmą.
- Wątpię…
- Dlaczego?
- Rodzice od
początku nie byli zadowoleni tym małżeństwem mojej siostry i nie wiem, czy będą
chcieli zająć się małą.
- Ale to by
było bezduszne… - ryknęłam.
- Monika,
muszę kończyć. – wyłączył się jakby nigdy nic. Coś było nie tak. I
przypuszczałam, że powodem nie był wypadek jego siostry.
- Co robimy?
– za chwile mała istotka pociągnęła mnie za rękaw bluzy.
- Wsiadamy
do samolotu. – uśmiechnęłam się niemrawo, ponieważ gnębiła mnie cała ta sprawa
z Andersonem.
- Pograsz ze
mną w karty? – spytała, wyciągając talię kolorowych kart. Już miałam
zaprzeczyć, jednak stwierdziłam, że nie ma sensu zasmucać dziewczynki bez
powodu.
-
Oczywiście. – zaserwowałam jeden ze swoich promiennych uśmiechów.
Lot był
niedługi, jednak przez burzę, dzięki czemu nie odnosiłam zbyt przyjemnych
wrażeń. Z gry karty wyszły nici, gdyż moja towarzyszka usnęła po dziesięciu
minutach w powietrzu. Myślałam o Matthew. Miałam złe przeczucie, że chłopak coś
przede mną ukrywa. Wylądowaliśmy i wyszłam razem z Alice złapać taksówkę. Bałam
się, jak zareagują jej dziadkowie na widok nielubianej wnuczki. Dojechałyśmy do
wielkiego, białego domu z potężnym ogrodem, jak ze starych filmów amerykańskich.
Zapukałam do drzwi, nie wypuszczając z ręki malutkiej dłoni Alice. Po chwili
usłyszałyśmy brzęk zamka i w drzwiach pojawiła się pani Anderson.
- Dzień
dobry… A co ona tu robi!? Przecież ona nie żyje! – krzyknęła.
- Przeżyła
proszę panią. Wiem, że mieli państwo inną informację… - nie dokończyłam, bo kobieta
zaczęła przytulać Alice. Tego się nie spodziewałam. Później pojrzała na mnie.
- Dziękuję
ci, że się nią zajęłaś, naprawdę, bardzo nam pomogłaś. – uścisnęła moją dłoń i
ciepło się uśmiechnęła. – Monika, tak? – przytaknęłam – Matt wiele mi o tobie
opowiadał, rzeczywiście jesteś przepiękną dziewczyną.
- Dziękuję. –
uśmiechnęłam się i zastanawiałam się czego jeszcze nagadał jej synek. Weszłyśmy
do domu, a dokładniej do potężnego salonu, gdzie siedziała już cała rodzina.
Znalazłam miejsce obok matki chrzestnej mojego chłopaka, a Alice zasiadła na
honorowym miejscu obok babci. Niedługo później zaczął się pogrzeb, a po dwóch
godzinach było po wszystkim. Udałam się do państwa Andersonów, żeby spytać, co
będzie z małą.
-
Najprawdopodobniej będziemy musieli oddać ją do domu dziecka… - powiedział
senior rodu.
- Ależ skąd!
Nie zostawimy jej! – krzyczała na męża Charlotte. – bo tak się nazywała mama
Matt’a.
- Nie mamy
pieniędzy na wychowywanie jeszcze jednego dziecka, a poza tym nigdy jej nie
lubiliśmy. Jeśli przyjmiesz ją, ja się wyprowadzę. – usłyszałam zza drzwi
urywek rozmowy.
- A może
Matthew się nią zajmie? Wyjedzie do Rosji razem z Moniką! – Charlotte szukała
ostatniej deski ratunku.
- Nie obędę
obarczać syna dzieckiem. Jego obowiązkiem jest grać, a nie bawić się w niańkę! –
nie mogłam już tego wytrzymać.
- A co było
napisane w testamencie, co?! „Mój brat, Matthew Anderson, po mojej i męża
śmierci, bierze odpowiedzialność za nasze dziecko, Alice Łęcką…”.
- Wygrałaś. –
mruknął Anderson, a ja aż podskoczyłam z radości.
Poszłam pożegnać się z dziewczynką, mówiąc, że
za miesiąc się spotkamy. Wyszłam z domu, szukając taksówki, żeby dostać się na
mój samolot. Po godzince jazdy deszczowymi ulicami, dotarłam do Buffalo’s
Airport. Wsiadłam do samolotu i wkrótce byłam w Bostonie. Weszłam do swojego
pokoju i położyłam się na łóżku. Jednak choroba dawała o sobie znać. Bolała
mnie głowa, było mi słabo i zrobiłam się strasznie blada.
Miesiąc później…
Czarne
światło, białe światło, a w oddali coś czerwonego. Wyciągnęłam rękę, żeby
złapać motyla latającego nade mną, jednak ile razy usiłowałam go dotknąć, ten
rozpływał się jak chmura. Z jednej strony dobiegały mnie odgłosy Sonaty
Mozarta, a z drugiej Havy Metal, i o ile się nie mylę, był to Dream Evil! Chwilę
później poczułam lekkie uszczypnięcie na lewej ręce w okolicach nadgarstka i
usłyszałam głos…
- Budzi się,
dziękuję panowie, przeszczep się udał!
DZIEŃ
DOBRY!!! :D Jak ja dawno nie pisałam, wyszłam z wprawy, ale jak widzicie,
wszystkie wasze pytania zaczynają dostawać odpowiedzi ;) Mam nadzieję, że
rozdział się podoba. A, i właśnie mam do was pytanie. Nigdy nie wiem, czy mam
pisać np. „Myślę o Matthew’ie”, czy „Myślę o Matthew”? I mam 6 z angielskiego
:D Pozdrawiam.
Co do odmiany to ja pojęcia nie mam, ale osobiście wolałabym „Myślę o Matthew’ie”c:
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, fajny. Ciekawe co dręczy Matt'a...
Weny życzę i czekam na kolejny c:
Dziękuję :)
UsuńDzień dobry ! :D Jak się cieszę, że wróciłaś ! Rozdział świetny, Jak można skończyć w takim momencie ja się pytam jak ? :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Pozdrawiam ;*
Jak ja cię uwielbiam denerwować xD
Usuń:D
Usuńale ja uwielbiam jak kończysz w takich momentach :)
Cieszę się, że przeszczep się udał!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tej małej dziewczynki...co ona zawiniła, że rodzice Matta ją tak traktują..
Ciekawe co dręczy Andersona..może wiedział wcześniej o wiadomości od swojej siostry, że to on po jej śmierci ma opiekować się jej córką? Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale :)
Kiedy możemy oczekiwać kolejnego rozdziału? :D
Pozdrawiam:*
Następny rozdział pewnie w Poniedziałek :)
UsuńZnów w takim momencie :D Czyli mamy rozumieć, że teraz wszystko się ułoży? :D Właśnie...ciekawe co Matt ukrywa... Szkoda tej małej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie : fighting--for--happiness.blogspot.com
Super że już jesteś;D Jak się udały wakacje?
OdpowiedzUsuńOjciec Matta to chyba nie ma serca;( Jak można wogóle pomyśleć o oddaniu dziecka do sierocińca? Zwłaszcza, że Alice dopiero co straciła rodzinę.
Dużo się wyjaśniło, fajny rozdział;)
Pozdrawiam Lizak;*
Dzięki. Wakacje super :) Grecja rzeczywiście jest piękna, ale dopiero na wyspach :) Do następnego
UsuńZapraszam na prolog mojego nowego opowiadania, czyli "Nigdy nie pozwolę Ci odejść" http://ill-never-let-you-go.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie skomentuję rozdziału, ale nie jestem na bieżąco. Gdy pojawi się nowy, koniecznie mnie o nim poinformuj, a na pewno wtedy już nadrobię :)