czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 12

- Jak to nie? – Matt prawie krzyczał to telefonu.
- Matt, twoja siostrzenica siedzi tutaj, ze mną. – powiedziałam ucieszona.
- Ale jak to?
- Ona jedna się uratowała, musisz coś  zrobić. Albo twoi rodzice się nią zajmą.
- Wątpię…
- Dlaczego?
- Rodzice od początku nie byli zadowoleni tym małżeństwem mojej siostry i nie wiem, czy będą chcieli zająć się małą.
- Ale to by było bezduszne… - ryknęłam.
- Monika, muszę kończyć. – wyłączył się jakby nigdy nic. Coś było nie tak. I przypuszczałam, że powodem nie był wypadek jego siostry.

- Co robimy? – za chwile mała istotka pociągnęła mnie za rękaw bluzy.
- Wsiadamy do samolotu. – uśmiechnęłam się niemrawo, ponieważ gnębiła mnie cała ta sprawa z Andersonem.
- Pograsz ze mną w karty? – spytała, wyciągając talię kolorowych kart. Już miałam zaprzeczyć, jednak stwierdziłam, że nie ma sensu zasmucać dziewczynki bez powodu.
- Oczywiście. – zaserwowałam jeden ze swoich promiennych uśmiechów.

Lot był niedługi, jednak przez burzę, dzięki czemu nie odnosiłam zbyt przyjemnych wrażeń. Z gry karty wyszły nici, gdyż moja towarzyszka usnęła po dziesięciu minutach w powietrzu. Myślałam o Matthew. Miałam złe przeczucie, że chłopak coś przede mną ukrywa. Wylądowaliśmy i wyszłam razem z Alice złapać taksówkę. Bałam się, jak zareagują jej dziadkowie na widok nielubianej wnuczki. Dojechałyśmy do wielkiego, białego domu z potężnym ogrodem, jak ze starych filmów amerykańskich. Zapukałam do drzwi, nie wypuszczając z ręki malutkiej dłoni Alice. Po chwili usłyszałyśmy brzęk zamka i w drzwiach pojawiła się pani Anderson.

- Dzień dobry… A co ona tu robi!? Przecież ona nie żyje! – krzyknęła.
- Przeżyła proszę panią. Wiem, że mieli państwo inną informację… - nie dokończyłam, bo kobieta zaczęła przytulać Alice. Tego się nie spodziewałam. Później pojrzała na mnie.
- Dziękuję ci, że się nią zajęłaś, naprawdę, bardzo nam pomogłaś. – uścisnęła moją dłoń i ciepło się uśmiechnęła. – Monika, tak? – przytaknęłam – Matt wiele mi o tobie opowiadał, rzeczywiście jesteś przepiękną dziewczyną.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się i zastanawiałam się czego jeszcze nagadał jej synek. Weszłyśmy do domu, a dokładniej do potężnego salonu, gdzie siedziała już cała rodzina. Znalazłam miejsce obok matki chrzestnej mojego chłopaka, a Alice zasiadła na honorowym miejscu obok babci. Niedługo później zaczął się pogrzeb, a po dwóch godzinach było po wszystkim. Udałam się do państwa Andersonów, żeby spytać, co będzie z małą.
- Najprawdopodobniej będziemy musieli oddać ją do domu dziecka… - powiedział senior rodu.
- Ależ skąd! Nie zostawimy jej! – krzyczała na męża Charlotte. – bo tak się nazywała mama Matt’a.
- Nie mamy pieniędzy na wychowywanie jeszcze jednego dziecka, a poza tym nigdy jej nie lubiliśmy. Jeśli przyjmiesz ją, ja się wyprowadzę. – usłyszałam zza drzwi urywek rozmowy.
- A może Matthew się nią zajmie? Wyjedzie do Rosji razem z Moniką! – Charlotte szukała ostatniej deski ratunku.
- Nie obędę obarczać syna dzieckiem. Jego obowiązkiem jest grać, a nie bawić się w niańkę! – nie mogłam już tego wytrzymać.
- A co było napisane w testamencie, co?! „Mój brat, Matthew Anderson, po mojej i męża śmierci, bierze odpowiedzialność za nasze dziecko, Alice Łęcką…”.
- Wygrałaś. – mruknął Anderson, a ja aż podskoczyłam z radości.

 Poszłam pożegnać się z dziewczynką, mówiąc, że za miesiąc się spotkamy. Wyszłam z domu, szukając taksówki, żeby dostać się na mój samolot. Po godzince jazdy deszczowymi ulicami, dotarłam do Buffalo’s Airport. Wsiadłam do samolotu i wkrótce byłam w Bostonie. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Jednak choroba dawała o sobie znać. Bolała mnie głowa, było mi słabo i zrobiłam się strasznie blada.

Miesiąc później…

Czarne światło, białe światło, a w oddali coś czerwonego. Wyciągnęłam rękę, żeby złapać motyla latającego nade mną, jednak ile razy usiłowałam go dotknąć, ten rozpływał się jak chmura. Z jednej strony dobiegały mnie odgłosy Sonaty Mozarta, a z drugiej Havy Metal, i o ile się nie mylę, był to Dream Evil! Chwilę później poczułam lekkie uszczypnięcie na lewej ręce w okolicach nadgarstka i usłyszałam głos…
- Budzi się, dziękuję panowie, przeszczep się udał!


DZIEŃ DOBRY!!! :D Jak ja dawno nie pisałam, wyszłam z wprawy, ale jak widzicie, wszystkie wasze pytania zaczynają dostawać odpowiedzi ;) Mam nadzieję, że rozdział się podoba. A, i właśnie mam do was pytanie. Nigdy nie wiem, czy mam pisać np. „Myślę o Matthew’ie”, czy „Myślę o Matthew”? I mam 6 z angielskiego :D Pozdrawiam.

11 komentarzy:

  1. Co do odmiany to ja pojęcia nie mam, ale osobiście wolałabym „Myślę o Matthew’ie”c:
    Rozdział fajny, fajny. Ciekawe co dręczy Matt'a...
    Weny życzę i czekam na kolejny c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry ! :D Jak się cieszę, że wróciłaś ! Rozdział świetny, Jak można skończyć w takim momencie ja się pytam jak ? :)
    Czekam na kolejny :)

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja cię uwielbiam denerwować xD

      Usuń
    2. :D
      ale ja uwielbiam jak kończysz w takich momentach :)

      Usuń
  3. Cieszę się, że przeszczep się udał!
    Szkoda mi tej małej dziewczynki...co ona zawiniła, że rodzice Matta ją tak traktują..
    Ciekawe co dręczy Andersona..może wiedział wcześniej o wiadomości od swojej siostry, że to on po jej śmierci ma opiekować się jej córką? Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale :)
    Kiedy możemy oczekiwać kolejnego rozdziału? :D
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów w takim momencie :D Czyli mamy rozumieć, że teraz wszystko się ułoży? :D Właśnie...ciekawe co Matt ukrywa... Szkoda tej małej.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie : fighting--for--happiness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Super że już jesteś;D Jak się udały wakacje?
    Ojciec Matta to chyba nie ma serca;( Jak można wogóle pomyśleć o oddaniu dziecka do sierocińca? Zwłaszcza, że Alice dopiero co straciła rodzinę.
    Dużo się wyjaśniło, fajny rozdział;)
    Pozdrawiam Lizak;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Wakacje super :) Grecja rzeczywiście jest piękna, ale dopiero na wyspach :) Do następnego

      Usuń
  6. Zapraszam na prolog mojego nowego opowiadania, czyli "Nigdy nie pozwolę Ci odejść" http://ill-never-let-you-go.blogspot.com/

    Wybacz, że nie skomentuję rozdziału, ale nie jestem na bieżąco. Gdy pojawi się nowy, koniecznie mnie o nim poinformuj, a na pewno wtedy już nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń