Stałam na
płycie Kazańskiego lotniska i czekałam na Irmę, która tradycyjni przybyła
punktualnie. Rzuciła mi się z płaczem na szyję. Miałam to uznać za ciepłe
powitanie. Jak to ja, nigdy nie płaczę, zacisnęłam zęby, żeby z moich oczu nie
wypłynęła ani jedna łza. Rozmawiając o wszystkim, co wydarzyło się w ostatnim
czasie, wróciłyśmy do mieszkania. Wszystko było po staremu. W kuchni siedział
Jurij, który widząc mnie od razu się poderwał i podszedł mnie przytulić. Jednej
osoby mi brakowało. Matt’a.
- A gdzie
Matthew? – spytałam. Zdziwiłam się, widząc ich spietrane miny.
- Nie mógł
przyjść. – powiedział Jurij.
- Ma
trening? – jak mógł mieć trening, skoro Bierieżko stał przede mną.
- Nie do
końca… - mieszała się Irma.
- Powiecie
mi w końcu o co chodzi?!
- Może
lepiej, jeśli sam ci do wszystko powie. Idź do niego. – powiedział przyjmujący.
- Ach tak,
czyli to ja muszę się fatygować, żeby łaskawie się ze mną przywitał?
- Matt
popełnił głupotę, do której teraz trudno mu się przyznać. Idź, porozmawiaj z
nim. – zasugerowała Irma.
Zgodziłam
się i po chwili szłam już ulicami Kazania.
Będąc prawie
pod drzwiami klatki, zauważyłam parę trzymającą się za ręce. Własnym oczom nie
uwierzyłam, kiedy w twarzy chłopaka rozpoznałam Matt’a. Podeszłam bliżej, nie
chcąc wyciągać pochopnych wniosków, jednak nic nie tłumaczyło go z tego, że
blondynka dała mu soczystego buziaka. Dziewczyna ominęła mnie i z uśmiechem na
ustach zniknęła w następnej uliczce. Wtedy też Matthew się obrócił i zobaczył
mnie, przyciśniętą do ściany budynku. Podbiegł do mnie i miał czelność wziąć mnie
jeszcze za ręce. Jednak ja użyłam bardziej radykalnych środków. Uwolniłam się z
jego żelaznego uścisku i wymierzyłam mu solidny policzek. Chciałam jak
najprędzej od niego uciec, jednak uniemożliwił mi to.
- Monika,
posłuchaj. Daj mi się wytłumaczyć. – prosił.
- Tu nie ma
nic do tłumaczenia! Znalazłeś sobie inną! Proszę bardzo, tylko przykro mi, że w
czasie, kiedy zmagałam się z chorobą, opiekowałam się twoją siostrzenicą, byłam
na pogrzebie twojej siostry!
- Wiem, wiem…
- chwilami robiło mi się go szkoda. – Chwila słabości. Naprawdę, nie wracałaś
tak długo. Wszystko mogło się zdarzyć, nie mogłem tego wytrzymać! Ja cię
przecież kocham!
- A ja
wytrzymałam. Żyję, wróciłam do ciebie. Nie mogłam się doczekać aż znowu cię
przytulę, zobaczę, a ty? – popatrzyłam na niego ze łzami w oczach i po prostu
uciekłam. Wpadłam do mieszkania i zaczęłam szperać w szufladach, szukając
koperty, która mogła zmienić moje życie.
- Czego
szukasz? Dowiedziałaś się? – spytała Irma.
- Czyli
wiedzieliście, jak mogłaś mi nie powiedzieć? – spojrzałam na nią z żalem.
-
Wiedziałam, że wtedy się poddasz, nie będziesz walczyć! – broniła się.
- Wiem i
dlatego nie mam ci tego za złe. Pamiętasz może, gdzie jest ta koperta z propozycją
gry z Wołgogradu?
- Tu
schowałam. – powiedziała, wyciągając kartkę z książki Jane Austen. – Chcesz jechać?
– spytał roztrzęsionym głosem.
- Tak… Jeśli
jeszcze to jest aktualne. – powiedziałam, wstukując w klawiaturę telefonu ciąg
dziewięciu cyfr.
- Prezes
Dinamo Wołgograd, dzień dobry. – usłyszałam głos.
- Dzień dobry
panie prezesie. Z tej strony Monika Valentina Gonzalez. Dzwonię w sprawie
oferty z pana drużyny. Czy jest jeszcze aktualna?
- Tak
oczywiście! Jak się cieszę, że pani dzwoni! Spadła nam pani z nieba. Kiedy może
pani przyjechać? Jest koniec stycznia, myślę, że jeśli sezon zaczyna się od
czerwca, to powinna pani przyjechać za jakieś dwa tygodnie. Tutaj przygotowania
zaczynają się o wiele wcześniej.
- Dobrze. Im
wcześniej, tym lepiej. Czy mieszkanie i… - zaczęłam.
- A tak,
tak! Oczywiście. Mieszkanie i samochód będzie miała pani na miejscu. Wyślemy
mailem resztę informacji. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia.
- Ja
również, do widzenia. – zakończyłam rozmowę i zerknęłam na Irmę.
- Naprawdę
tego chcesz? – spytała.
- Chcę. Nie
mogę tu zostać. Zawieszę studia i wyjadę. Poradzisz sobie?
- Dam sobie
radę. Martwię się o ciebie. – przytuliła mnie.
- Nie masz o
co. – uśmiechnęłam się do niej i wyszłam do swojego pokoju.
Dwa tygodnie później…
Spakowana i
gotowa do wyjazdu, siedzę na łóżku i piszę list do Matt’a. W ostatnim czasie
dobijał się do mnie, jednak nie dawałam znaku życia.
Podeszłam do
Irmy, stojącej w drzwiach i oddałam jej list.
- Daj Matt’owi.
– powiedziałam.
- Jasne… -
uśmiechnęła się i przytuliła mnie na pożegnanie. – Dzwoń codziennie.
-
Oczywiście. Sprzedaj w końcu to pianino, pieniądze starczą ci na pół roku
czynszu.
- Będę
pamiętać.
Wyszłam z
mieszkania i po dwóch godzinach byłam już w powietrzu, kierując się kierunku mojego
nowego domu…
13 rozdział, pechowy rozdział.
Dostałam weny dzisiaj, wpadłam na ciekawy pomysł, mam nadzieję, że się spodoba.
Muszę Was uprzedzić, że wyjeżdżam w sobotę na tydzień na obóz siatkarski, więc
będziecie musiały wytrzymać jeszcze to nieszczęsne siedem dni bez rozdziału,
ale przyrzekam na własną piłkę, że jak wrócę to od razu dodam, a w trakcie,
pomiędzy morderczymi treningami, będę coś skrobać w zeszycie J Pozdrawiam!
Smutno :c Jak on mógł, no jak?! (eh... same "no jak" w tych moich dzisiejszych komentarzach xD).
OdpowiedzUsuńUdanego wyjazdu i do następnego :*
dziękuję :)
UsuńCo za dupek... no brakuje słów. Jeszcze te głupie tłumaczenie. Mam nadzieję, że dotrze do niego jaką głupotę popełnił.
OdpowiedzUsuńUdanego obozu ;*
dzięki :)
UsuńSmutny ale determinujący ... PIĘKNY ... :) Szczerze poryczałam się ... ;*
OdpowiedzUsuńno wiesz co... dzieci w Somalii wody nie mają, a ty hektolitry przy moim blogu wylewasz... :D
UsuńNominuje tego bloga do The Versatile Blogger.:)
OdpowiedzUsuńSzczegóły znajdziesz tu: http://glupimaszczescie.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger.html
Piękny wzruszający rozdział. Zresztą jak każdy. Zapraszam do siebie na senna-rzeczywistosc.blogspot.com i w-pulapce-uczuc.blogspot.com . A i najważniejsze nominuję Cię do The Versatile Blogger. Więcej informacji na sennej -rzeczywistości w zakładce The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie spodziewałabym się tego... Ale myślę, ze wszystko będzie dobrze :0 zapraszam na mojego nowego bloga, już ukazał się prolog : http://wierze-ze-bedzie-dobrze.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się w ogóle tego. Myślałam, że będzie pięknie ładnie i w ogóle a tu taki szok, ale nie zawsze układa się po naszej myśli
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Pozdrawiam ;*
Zszokowałaś mnie.. Mimo wszystko Matt zachował się jak dupek, jednak decyzja Moniki może być zbyt pochopna. Nie wiem, co o tym sądzić i czekam na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszy rozdział http://ill-never-let-you-go.blogspot.com/ :*
zapraszam na piąty rozdział: http://spojrzeniem-wyznawaj-mi-milosc.blogspot.com/2013/08/rozdzia-5.html
OdpowiedzUsuń