Weszłam do mojego świeżo umeblowanego mieszkania. Wyglądało
naprawdę prześlicznie, chociaż nigdy nie byłam zbytnio wymagająca. Zajrzałam
najpierw do kuchni. Była niewielka, ale urządzona bardzo stylowo. W końcu małe
jest piękne. Kuchnia łączyła się z salonem, który wprowadził mnie w stan
euforii. Od razu skoczyłam na wielką sofę, stojącą w rogu. Nie kontrastował z
innymi pomieszczeniami, ponieważ też był niebieski. Dalej weszłam do błękitnej
łazienki, która również wyglądała przeuroczo. Rozmarzyłam się, widząc wielką
wannę. Następnie weszłam do swojej sypialni. Oczywiście z zamkniętymi oczami.
Każdy się zapewne domyśla, w jakim była kolorze. Zaśmiałam się sama do siebie,
że klub musiał wydać fortunę na to mieszkanie. Przypomniałam jeszcze sobie, że
za dwa dni miałam dostać nowiutką białą Kie Sportage. Na zaspy, które pojawiały
się tu w czasie zimy, inny samochód nie zdałby egzaminu.
Wprowadziłam swoje walizki do pokojów i powoli zaczęłam się
rozpakowywać. W międzyczasie zamówiłam jeszcze pizzę. Po pysznej kolacji,
dokończyłam swoją robotę i poszłam wziąć gorącą kąpiel. Usiadłam na sofie i
zaczęłam skakać po kanałach. Krótko mówiąc, nie miałam co robić. Zadzwoniłam do
Irmy, ale nie odbierała. Wywnioskowałam, że wyszła gdzieś z Jurijem.
Tradycyjnie moje myśli zaczęły krążyć wokół Matt’a. Czy ja za nim tęskniłam? O
nie! W życiu! To zamknięty rozdział w moim życiu. Kilka łez ciężko stoczyło się
po moich bladych od przebytej choroby policzkach. Zaczęłam pisać nową historię.
O sobie, jako sportowcu. Skończyłam z dawnym życiem. Teraz liczyło się tylko
zdrowie i kariera, nic więcej. Ostatnią bliską mi osobą była jeszcze Irma,
która była oddalona ode mnie o kilkaset kilometrów. Ciekawe, czy mój ojciec
wie, że wyzdrowiałam. Czy się cieszy. Jednak, wątpiłam w to. Położyłam się do
łóżka. Długo nie mogłam zasnąć, snując myśli, czy na pewno dobrze postąpiłam.
Może mogłam dać Anderson’owi kolejną szansę? Nie!
- Nawet tak
nie myśl! – krzyknęłam sama do siebie, gwałtownie się budząc. Ukryłam twarz w
dłoniach i zaczęłam cicho szlochać. Przypomniałam sobie wszystkie chwile z nim
spędzone. Tak bardzo mi go brakowało. Zaczynałam żałować, że wyzdrowiałam.
Ponownie odechciało mi się żyć. Co miałam zrobić? Wstałam z łóżka i wygrzebałam
zdjęcie swojej mamy. Z niewielkiej fotografii uśmiechała się do mnie i dodawała
mi odwagi. Miałam wrażenie, że przede mną stoi i daje niezawodne rady. Włożyłam
zdjęcie pod poduszkę i usiłowałam zasnąć. W nocy przyśniła mi się moja mama.
Prawą dłonią pokazywała na swoje serce, jednak nic do mnie nie mówiła, tylko
ciepło się uśmiechała. Dokładnie tak, jak wtedy, kiedy widziałam ją po raz
ostatni. Weszłam do pięknej krainy, otoczonej lasami. Przede mną płynął
strumień, a w dali widziałam zarysy gór. Pomyślałam, że tak musi wyglądać
niebo. Gdzieś koło mnie bawiły się dzieci i skakały sarny. Do moich uszu
docierał czyjś śmiech i słodkie ćwierkanie ptaków. Ponownie pojawiła się moja
mama, jednak tym razem złapała mnie za rękę. Zaczęła nucić mi piosenkę, która
zawsze usypiała mnie w dzieciństwie.
Żaden dzień sie nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.
Uśmiechnęłam
się, ponownie słysząc te słowa. Jednak nie dane mi było się nacieszyć tą
chwilą. Usłyszałam grzmot, a od razu potem zobaczyłam błyskawicę, która
oddzieliła mnie od mamy. Zerwałam się gwałtownie i z powrotem zobaczyłam jasne
ściany mojej sypialni. Zerknęłam na zegarek. Była 6:30. W sam raz, żeby
pobiegać. Wyciągnęłam z szafy swoje stare, wytarte dresy i zieloną bluzę. Za
nogi założyłam wysłużone air max’y i wybiegłam z mieszkania. Biegłam truchtem
przez park. Na drzewach pojawiały się zielone liście. Był koniec marca i pogoda
znacznie się zmieniała. Usiadłam na jednej z ławek, stojących pod wielkim
platanem. Odpoczęłam pięć minut i pobiegłam dalej, po drodze kupując kakao i
świeże mleko, ponieważ w lodówce nie miałam nic. Treningi miałam zacząć już po
jutrze, więc musiałam trochę popracować nad swoją kondycją, która po przebytej
chorobie pozostawiała wiele do życzenia. Weszłam do domu i usłyszałam piosenkę
Pink Floyd’u, która dobiegała z mojej kieszeni. Wyciągnęłam telefon,
uśmiechając się do wyświetlacza, na widok „Irmy”.
- Witam panią! Jak mieszkanko?! - usłyszałam wesoły
głos przyjaciółki.
- Mieszkanko?! Nic dodać, nic ująć. Całe niebieskie!
A co u Ciebie? – roześmiałam się.
- W porządku. – zmarkotniała.
- Coś ty taka niewyraźna? – zmieniłam temat, słysząc
głos Arkadiewnej.
- A nic, nic. – powiedziała.
- Powiedz mi. Przecież wiesz, że mi możesz wszystko…
- Jestem w ciąży. - rzuciła prosto z mostu, a ja
straciłam grunt pod nogami.
Wróciłam. Znowu zmiana
akcji! Mam nadzieję, że do zawału nikogo nie doprowadziłam J Cieszycie się, że za niedługo do
szkoły? Bo ja „skaczę z radości”!!! J
Rozdział jest epicki ... *.* czekam na dalsze losy... Natomiast co do szkoły kategorycznie zarządzam jeszcze 2 miesiące wolnego ...
OdpowiedzUsuńmam podobne podejście co do szkoły :D dzięki
UsuńŚwietny rozdział, krótki lecz treściwy :), czekam na dalsze losy.
OdpowiedzUsuńA co do szkoły, to ja się cieszę, że już idę, bo chyba bym się zanudziła w domu na śmierć. A po za tym zobaczę się wreszcie z moją najukochańszą klasą, wszystkimi przyjaciółkami i wg :D
Pozdrawiam :*
:)
UsuńIrma w ciąży? No tego to się nie spodziewałam xD Zaskoczona jestem bardzo. Ale ostatnio gdzie nie wchodzę na jakieś opowiadanie to wszyscy nagle w ciąży xD Co to? Jakiś spisek blogerów xD? Ale mimo to wszędzie zaskoczenie :D
OdpowiedzUsuńA co do szkoły to ja się nie cieszę :c Klasy nie mam jakiejś mega fajnej, więc nieszczególnie tęsknie - za niektórymi osobami wiadomo, ale to i tak zbyt mało by od razu chcieć tam wrócić. Podoba mi się tylko to, że znowu bd zorientowana jaki jest dzień tygodnia, bo wczoraj np. byłam przekonana, że wtorek, a tu nagle wszyscy mi mówią że środa... o,O
co do tych dni tygodnia, to mam podobny problem :) dziękuję za pozytywny komentarz :)
Usuń